środa, 27 sierpnia 2014

Warszawa, 9 stycznia 2019 r.

Dziś mija drugi dzień z wyznaczonego tygodnia, po którym mamy się spotkać z Ludźmi z Puławskiej. Znowu udało mi się porozmawiać z Łukaszem i próbowałam go przekonać, że można mi zaufać i że chcę pójść na następne spotkanie. Nie dał mi konkretnej odpowiedzi, więc nie wiem na czym stoję, ale jest jeszcze kilka dni.
Wczoraj miałam taki pomysł, że pójdę też porozmawiać z Darkiem, ale gdy już próbowałam się za to zabrać, przypomniało mi się, jak mi groził. Nie wiem czemu, ale tak się tego przestraszyłam, że koniec końców nie poszłam do niego. Co więcej, w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nawet zaczęłam go unikać.
Miałam takie podejrzenia, że Łukasz z Darkiem boją  się rozłamu w grupie a teraz zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że ja też się tego trochę boje. Nie podzielenia grupy jako takiej, ale tego, że zostanę z niej wykluczona. Mam wrażenie, że tak się może stać, że tak się już dzieje.
Przez te wszystkie myśli naszła mnie ogromna ochota na odwiedzenie domu. Mojego domu, tego sprzed wojny. Miejsca, gdzie dorastałam, chodziłam do szkoły, mieszkałam z rodzicami. To całkiem niedaleko. Sprawdziłam na mapie, w linii prostej to około 5 km. Idąc ulicami, albo pomiędzy blokami pewnie z 7. W każdym razie nie daleko. Co prawda, teraz w śniegu i gdy trzeba by iść ostrożnie, powoli, rozglądać się, przemykać w cieniu budynków i zacierać za sobą ślady to wyprawa na cały dzień… ale przecież tyle razy chodziłam tą drogą na piechotę, gdy nie chciało mi się jechać zatłoczonym autobusem! Znam wszystkie ścieżki, różne wersja trasy.
Tęsknie do domu, do rodziców. Zawsze kochałam okolicę, w której dorastałam, było tam mnóstwo trawników, drzew i krzewów. Osiedle było spokojne, w sklepach od wielu lat pracowali ci sami ludzie. Miałam piękny widok z okna.
Nie byłam w domu… sama nie wiem jak dawno. Ostatni raz jeszcze zanim zaczęły się zachorowania. Byłam już wtedy przecież po ślubie, mieszkaliśmy już z Łukaszem ‘na swoim’. Nawet nie pamiętam, kiedy i po co ostatni raz byłam w rodzinnym domu. To mogło być pod koniec lata, na początku jesieni… później zachorowania sięgnęły zenitu, zaczęła się wojna. Rodzice już wtedy nie żyli a my z Łukaszem uciekaliśmy z miasta. Nawet po powrocie, po wojnie nie wróciłam do domu. Ciekawe, jak zmieniło się osiedle? Czy bloki w ogóle jeszcze stoją? Czy moje mieszkanie zostało ograbione? Czy może gdybym tam weszła, zastałabym wszystko tak, jak zostawiłam po ostatnim wyjściu, tylko zakurzone, bo nie było komu zetrzeć pyłu z mebli?

Chcę do domu. 

2 komentarze:

  1. MW: Czyżby samotna wyprawa wisiała w powietrzu? To może być kropla która doprowadzi do rozładowania napięcia w grupie... z innej beczki zastanawiam się co oni mają w plecakach? W sensie jaki ekwipunek nazbierali do tej pory?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! :)

      Wszystko okaże się w najbliższym czasie, nie będę uchylać rąbka tajemnicy ;)

      Postaram się w kolejnych częściach poświęcić ekwipunkowi dłuższą chwilę, więc odpowiedź na Twoje pytanie znajdzie się w tekście a nie w komentarzach.

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony