sobota, 30 sierpnia 2014

Warszawa, 10 stycznia 2019 r.

Zastanawiam się, czy to aby na pewno dobry pomysł. Ostatnio, gdy podejmowałam decyzje na szybko, pod wpływem emocji nie wyniknęło z tego nic dobrego. Jednocześnie jednak kołacze mi się po głowie taka myśl, którą kiedyś dawno temu usłyszałam, że człowiek zawsze podejmuje decyzję na dany moment dla niego najlepszą.
            Jeszcze wczoraj myślałam o tym, żeby wrócić do domu, do swojego domu rodzinnego. Znam trasę, wiem, jak iść. Co prawda nie byłam w domu już tyle lat i każda z możliwych dróg może być inna, może nie nadawać się do przejścia… ale pewnie bym sobie poradziła. Obawiam się tylko samotnej wędrówki. Nie wiem jednak, czy ktokolwiek chciałby pójść ze mną. Każdemu z reszty ekipy ta wyprawa może wydać się bezsensowym kaprysem. Żadne z nich nie ma powodu aby tam iść.
            A ja tego chce bardzo, z każdą chwilą chyba bardziej. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej wiem, że chcę tam pójść. I pójdę. Nawet, jeśli mam to zrobić sama.

            Właśnie skończyłam rozmawiać z Darkiem, Anetą i Łukaszem. Chyba pogodziłam się z myślą o nich, jako o nieformalnych przywódcach. Nie poszłam pytać ich o pozwolenie na tę wyprawę jedynie powiedzieć im, że chcę to zrobić. Ich reakcje były różne i bardzo mnie zaskoczyły. Aneta o dziwo poparła mnie. To znaczy uznała, że skoro chcę wyruszyć, to powinnam to zrobić, ale nie chciałaby, żebym szła sama. Wolałaby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – zrobić z tego przy okazji wyprawę po fanty. Liczy na to, że gdybyśmy poszli do miejsca, w którym jeszcze nie byliśmy udało by nam się znaleźć coś naprawdę wartościowego a gdyby się jeszcze okazało, że okolica jest bezpieczna moglibyśmy poszukać miejsca na bazę wypadową czy zaplanować miejsce, do którego moglibyśmy uciec, gdyby się okazało, że tu nie jest bezpiecznie.
            Darek gwałtownie się nie zgodził. Choć nie powiedział tego wprost, utwierdził mnie w przekonaniu, że boi się rozpadu w grupie. Jego argumenty były dość logiczne. Mówił, że bez sensu robić teraz wyprawę, mamy niedokończone sprawy z Ludźmi z Puławskiej, nie znamy jeszcze okolicy na tyle dobrze, żeby się tak bardzo rozdzielać.
            Łukasz milczał i nie włączył się do dyskusji. Ja powiedziałam tylko, że pójdę, i pójdę jutro, najpóźniej pojutrze, czy tego chcą, czy nie. Jeśli któreś z nich będzie chciało iść ze mną, albo zaproponować reszcie wyprawę po fanty i poczekać, aż ktoś się zgłosi to też w porządku.
            Wiem to już na pewno, że pójdę. Stwierdziłam, że od razu się spakuję.
            Podczas ucieczki przed wojną zabraliśmy z Łukaszem porządne, turystyczne plecaki. W poprzednim życiu uwielbialiśmy chodzić po górach i mieliśmy ‘sprzęt’ do takich zabaw. Nie wszystko zabraliśmy w ferworze pakowania, ale plecaki, buty, ubrania, nawet czekany, choć te zagubiły się w późniejszym czasie. Ale ciepłe kurtki, buty i plecaki przetrwały. Są już co prawda bardzo znoszone, ale nadal zdatne do użytku. Lubię ten mój plecak, ma mnóstwo kieszonek, mieści się do niego wszystko, co potrzebne. Trzymam w nim pewien zestaw rzeczy, którego nigdy nie wyjmuję. Mam tam metrowy plaster z opatrunkiem i nożyczki, zwitek bandaża i opakowanie gazy oraz spirytus salicylowy. Jest igła z nitką i buteleczka jodyny, koc termoizolacyjny i rękawiczki, takie ‘lekarskie’ oraz folia, która mnóstwo zastosowań. Jest też na wciąż butelka z wodą, tabliczka czekolady, trochę suszonych przekąsek, puszka z mielonką. Obiad z tego marny, ale na drogę wystarczy. Każde z nas nosi mniej więcej to samo wyposażenie. Ja mam jeszcze scyzoryk, porządny, szwajcarski, ale noszę go zawsze przy sobie, przy pasku a nie w plecaku.
            Teraz dorzuciłam jeszcze do plecaka latarkę na dynamo i zestaw wytrychów, który dawno temu zrobił z druta Darek. Nie każdy z nas posiadał te cudeńka, bo w sumie nie każdemu chciało się uczyć otwierać za ich pomocą zamki. Ja się nauczyłam od Darka, gdy tylko spotkaliśmy się po wojnie. Jak do tej pory nie musiałam używać tej umiejętności w praktyce ale nigdy nie wiadomo, czy się teraz nie przyda. Wezmę też ten zeszyt i długopis. Nie wiem, ile ma potrwać wyprawa, a chciałabym móc wszystko dokładnie opisać. A jeśli miałabym umrzeć, to może będę miała szanse zapisać jakieś ostatnie słowa i potem zostaną one przez kogoś znalezione.
            Ha, wpadłam w jakiś podniosły nastrój. Zupełnie, jakbym była bohaterką jakiegoś filmu, czy gry. Przed wojną lubiłam tak zwaną tematykę postapokaliptyczną, czytywałam książki, oglądałam filmy, grałam w gry… a teraz jestem poniekąd bohaterką takiej opowieści, choć nie dokładnie taką, jak w tamtych historiach.

            Dziś już chyba nie wiele zrobię. Posiedzę chwilę nad mapami, przypomnę sobie najlepsze możliwe trasy. Sprawdzę kilka razy plecak, dopakuję coś jeszcze. Może uda mi się przekonać resztę, żebym wzięła ze sobą łuk. Jutro wyruszę. Zobaczymy, jak to będzie.

4 komentarze:

  1. Wow! :) Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego! Ja takie post apokaliptyczne klimaty znam właściwie tylko z gier ("Last of Us", "Walking Dead") i filmów (np. "Jestem Legendą"). Ale jednak, co książka, to książka, przebija wszelkie inne nośniki opowieści! :) Mam nadzieję, że kiedyś, nie wiem, może dzięki jakiemuś crowdfundingowi, wydasz swoją książkę i będzie można ją kupić, co ja uczynię z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak ciepłe słowa! Aż chce się dalej pisać! :)

      Usuń
  2. Ja, przyznaję szczerze, dopiero kilka dni temu nadrobiłam cały materiał tutaj i przyznaję, że oniemiałam, bo strasznie mnie to wciągnęło! Nawet teraz, patrząc na zwyczajny świat, próbuję sobie uświadomić tą tragedię i nie potrafię... Genialnie to opisujesz i masz świetne pomysły. Czekam na więcej! I to niecierpliwie :)
    Oczywiście znalazłam tam kilka drobnych błędów, ale nie będę się rozdrabniać, no chyba, że chcesz każdy przecinek! :)
    Życzę ci powodzenia w dalszym blogowaniu i pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zdobyłam Twoją uwagę!

      Błędy są, wiem i chętnie skorzystam z każdej rady - nawet jeśli wyłapiesz jakąś literówkę, która mi umknęła. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony