środa, 6 sierpnia 2014

Warszawa, 1 stycznia 2019 r.

Tak więc zaczął się kolejny rok. Ciekawe, co nam przyniesie?
No, ale nie będę się nad tym teraz zastanawiać. Jest bardzo rano, słońce jeszcze nie wstało. Postanowiłam napisać tylko kilka słów, zanim zacznę ten dzień na poważnie. Wczoraj wieczorem, zanim zdążyliśmy się odezwać Łukasz, czy ja, Darek powiedział, że na słupie wisiała już biała flaga, więc zostawiliśmy wiadomość, że pojawimy się już następnego dnia. Reszta nie zadawała pytań, a Darek nie drążył tematu. Postanowiłam nic w tej materii nie robić, przynajmniej do rana.
Ciekawa jestem tylko, co postanowimy dziś.

Zrobiłam z Łukaszem małą naradę. Bardzo chcę iść na miejsce spotkania. Sama nie wiem czemu… trochę tego nie rozumiem. Wiem, że może tam na nas czekać duże niebezpieczeństwo, ale coś mnie tam ciągnie. Łukasz nie chce, żebym szła, wolałby, żebym została w domu. Ja jednak nie dam za wygraną. Ustaliliśmy, że zapytamy jeszcze Darka.

Darek też chce iść. Przekonał Łukasza, żeby dał mi wolną rękę i obiecał, że będzie mnie pilnował. Łukasz postanowił zostać w domu a my z Darkiem pójdziemy na miejsce spotkania. Musimy mieć tylko wymówkę, jeśli ktoś chciałby iść z nami w miejsce Łukasza.

Powoli świta. Ja się pakuję, piszę szybko jeszcze te kilka słów. Darek jest już gotowy i mówi, że tym razem idziemy tylko we dwójkę, bo Łukasz pomoże reszcie znosić wszystkie fanty, które wczoraj znaleźli i je segregować. To zadziwiające, jak spokojni i niepodejrzliwi są inni. W ogóle nie zadają pytań, nie komentują, przyjęli słowa Darka bez mrugnięcia okiem.

Coś mnie tknęło i zabrałam notes ze sobą. Zrobiliśmy sobie mały postój na kubek herbaty, więc postanowiłam napisać ze dwa zdania. Pogoda jest cudowna. Świeci słońce, jest malutkie zachmurzenie, temperatura nawet niezła. Mam wrażenie, że zmniejsza się ilość śniegu. Może idzie odwilż?

Na miejsce dotarliśmy chwilę przed południem. Sprawdziłam miejsce, gdzie Łukasz zostawił wiadomość. Nadal tam jest, więc dziś się nie spotkamy. Zrobiliśmy mały postój, odpoczęliśmy chwilę i postanowiliśmy wrócić.

Jesteśmy już w domu. Łukasz chyba naprawdę nie powiedział nikomu o dwóch flagach, bo wszystko wygląda normalnie. W czasie drogi rozmawiałam na ten temat z Darkiem. Okazało się, że podziela moje zdanie o tym, żeby powiedzieć reszcie, jak wygląda sytuacja. Przedyskutowaliśmy wszystkie za i przeciw, ale uważam, że jednak ważniejsze od wszystkiego innego jest uczulenie każdego na potencjalne zagrożenie.
Po powrocie udało się nam usiąść we trójkę z Łukaszem i przedyskutować tę sprawę jeszcze raz. Trochę się o to poprztykaliśmy, ale dla niego ważniejsze jest zachowanie spokoju a uważa, że wyjawienie prawdy o czerwonej fladze wzbudziło by panikę, obniżyło morale, które w końcu zaczęliśmy odzyskiwać. Przyznam, że naprawdę się o to pokłóciliśmy. Starałam się nie podnosić głosu, bo nie chciałam przykuć niepotrzebnej uwagi, ale w słowach raczej nie przebierałam. Teraz mi trochę głupio, ale całkowicie się nie zgadzam z Łukaszem. Nie możemy innych okłamywać, mówiąc, że wszystko jest w porządku, gdy nie jest. Stwarza to zagrożenie nie tylko dla nich, ale i dla nas.
W końcu Darek nas uciszył. Nie chciałam ucinać tej rozmowy, chciałam postawić na swoim, ale Darek zaproponował nowe, inne rozwiązanie. Powiedział, że poczekamy aż uda się spotkać z Ludźmi z Puławskiej. Po rozmowie z nimi będziemy wiedzieli na czym stoimy, i czy rzeczywiście istnieje jakieś zagrożenie. Jeśli się okaże, że czerwona flaga jest już nieaktualna, po prostu przemilczymy temat, skoro i tak nie ma o czym mówić. Jeśli jednak zagrożenie nadal będzie realne, niezwłocznie informujemy resztę.
Nie podoba mi się to, i to bardzo. Łukasz przystanął na ten pomysł, ale mam wrażenie, że zrobił to bardziej dla świętego spokoju bo wiedział, że to utnie kłótnie i było mu to na rękę - bo dopóki się nie spotkamy z Ludźmi z Puławskiej wychodzi na jego. Jestem zła. Najchętniej po prostu powiedziałabym wszystkim, jaka jest sytuacja, nie zważając na Darka ani Łukasza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony