sobota, 20 września 2014

Warszawa, 16 stycznia 2019 r

 Dziś zaczyna się szósty dzień, jak wyszliśmy na wyprawę. Zakładaliśmy, że to może potrwać długo, więc nikt się pewnie o nas nie martwi. Zresztą, to w sumie nie pierwsza taka wyprawa. W poprzednich miesiącach też kilka osób organizowało się i szło na tydzień, czasem dłużej, żeby znaleźć fanty. Jak by nie patrzeć, z każdym miesiącem musieliśmy zapuszczać się coraz dalej i dalej – systematycznie ogałacaliśmy przecież domy i sklepy w naszej okolicy i musieliśmy poświęcać więcej czasu na zdobywanie zapasów.
A jednak odczuwam niepokój i to spory. Teraz, jak o tym pomyślę, to wszystkie kłopoty prawie dwa miesiące temu zaczęły się właśnie od takiej wyprawy. Karol, Bartek i Adam. Wyszli na tydzień, może półtora. Czekaliśmy na nich spokojnie, bez żadnego strachu. Chociaż, jak teraz o tym myślę, to chyba Aneta wtedy w pewnym momencie zaczęła mówić, że coś długo nie wracają, ale ją uciszaliśmy. Koniec końców, to ona miała rację. Z tej wyprawy wrócił tylko Adam. Straciliśmy Barta i Karola oraz nasz dom. Musieliśmy stoczyć walkę z mutkami, i uciekać, przedzierać się przez mróz i śnieżycę w poszukiwaniu nowego domu.
Czy tym razem będzie tak samo? Czy mój samolubny pomysł na powrót do domu przysporzy nam kłopotów? Czy będziemy musieli zginąć? Mam nadzieję, że nie. Wiem, że historia lubi zataczać kręgi, powtarzać się, ale nie chcę, żeby tak się stało i tym razem. Ale boje się i mam wrażenie, że jesteśmy zbyt rozluźnieni, zbyt spokojni. Po wczorajszej uczcie pospaliśmy się, nie wystawiając wart. Nikt ani nic nam co prawda do domu nie wlazło, ale nie wiadomo, czy ktoś nie kręcił się po okolicy. Co prawda zamaskowaliśmy wczoraj dokładnie swoje ślady, ale wszystko jest możliwe.
Pogoda utrzymuje się ładna, choć mroźna. To, co zdążyło się rozpuścić teraz zamarza, tworząc nie tylko lód ale i twardą skorupę na śniegu. W takich warunkach lepiej się nie ruszać ze schronienia, bo nie ma jak zacierać śladów. Pocieszające jest to, że z której strony nie wyglądamy przez okno tam śnieg jest nienaruszony. To znaczy, że nikt się nie kręcił, przynajmniej w zasięgu wzroku.
Aneta i Łukasz zgodzili się ze mną, żeby dziś się stąd nie ruszać, może nawet i jutro, jeśli pogoda nam nie dopisze. Co więcej, Łukasz zaproponował, abyśmy naruszyli zapasy żywienia. Najpierw trochę się zdziwiłam, dlaczego, przecież powinniśmy je zanieść do domu, ale w końcu zrozumiałam. Na drogę nie możemy być zbyt obładowani, musimy być mobilni. Wiadomo, że zapakujemy trochę rzeczy do plecaków, ale nie możemy przesadzić. Jednocześnie, jeśli teraz zapewnimy sobie sporo ciepłego jedzenia, nabierzemy sił. Nie będziemy się objadać, ale trzy ciepłe posiłki na pewno nam nie zaszkodzą. A nawet, jak będzie to jeden ciepły posiłek to i tak będzie dobrze. Potrzebujemy sił i energii.

Mam nadzieje, że wszystkie moje obawy są bezpodstawne i koniec końców wszystko będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony