Grzebiąc dziś
w starych rzeczach Julii znalazłam świeczki zapachowe. Zawsze lubiła takie
rzeczy, kupowała je na pęczki i zawsze była to opcja na prezent. Jej pokój
zawsze pachniał tymi świecami, paliła je praktycznie codziennie. Porozstawiałam
je po naszym pokoju i rozpaliłam. Musiałam co prawda szczelnie zaciemnić okno,
ale warto było. Teraz mamy tu mile, przyjemne światło i zapach kwiatów.
Niesamowite, że mimo tylu lat ich aromat nie wywietrzał i nadal ‘działają’.
Rozsiadłam się
na podłodze, zrobiłam sobie ‘gniazdo’ z koców i poduszek. To ‘gniazdo’ to
pozostałość starego życia. Dawno temu, przed wojną, tak lubiłam robić –
znosiłam na kanapę koce i poduszki, robiłam sobie siedzisko i potrafiłam tak
spędzić cały dzień. Na kolanach trzymałam laptopa, na stole obok stawiałam
ogromny dzban herbaty, kanapki, przekąski. Na niższej półce leżały książki,
gdybym chciała odpocząć od komputera.
Teraz mam
cudze poduszki, cudzy koc, siedzę na podłodze i ślipię nad zeszytem w półmroku
rzucanym przez świece. Ale, tamto życie się skończyło i już nie wróci.
No i ostatnio
skończyło się też inne życie, które znałam.
Ten atak
każdego przeraził. Gdy chodziliśmy na patrole czy wyprawy po zapasy zdarzało
się spotykać mutki. Dziwne by było, gdybyśmy ich nie spotykali, jest ich
mnóstwo, chyba nawet więcej niż ludzi. Ale to nie jest tak, że widzimy ich na
każdym kroku. Jak pisałam wcześniej, to nie gra czy film z klasy ‘Z’.
Rzeczywistość jest inna.
Piszę tak o
wszystkim i o niczym bo jakoś trudno mi wrócić do tamtej walki.
Wyskoczyli na
nas. Nie wiem, czemu, może dlatego, że w naszej grupie był Piotrek? Wyczuli, że
jest najmłodszy i uznali, że jest najsłabszy? Pierwszy powalił Łukasza. Prawdę mówiąc,
zauważyłam tylko tyle. Nie odrywając od nich wzroku próbowałam wyszarpnąć moją ‘maczugę’.
Jak na złość nie mogłam.
Mutek był
wstrętny. Spod pachy wyrastała mu jeszcze jedna ręka. Była jednak niesprawna,
wyglądała na spastyczną. Oprócz tego wyglądał, jakby gnił, albo leżał długo w
wodzie, jak topielec. Miał wydłużoną szczękę, pełna ostrych, żółtych zębów. Ślinił
się paskudnie.
Słyszałam
innych, ale tak, jakbym była pod wodą, to wszystko było zniekształcone. Coś się
działo, gdzieś na skraju widzenia migały mi jakieś zmazy. Wyrwałam maczugę.
Zerwałam przy tym ramię plecaka, ale to później zauważyłam. Nie wiem, ile to
trwało, ale Łukaszowi udało się zrzucić z siebie mutka. Podbiegłam do nich.
Zamachnęłam się i walnęłam mutka z całej siły. Nie trafiłam, ale zadrapałam go
gwoździami. Zaraz pojawił się koło mnie Łukasz. Zanim mutek zdążył się zwlec
wbił w niego włócznie. Trafił, przygwoździł go do ziemi. Mutek się szarpał i
skrzeczał niemiłosiernie. Stanęłam nad jego głową. Zamachnęłam się i tym razem
trafiłam. Dopiero gdy trzasnęła czaszka zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo
się trzęsę.
Wrócił mi
słuch. Rozejrzałam się, dopiero teraz zauważając co się dzieje. Łukasza już
przy mnie nie było. Zanim się zorientowałam wyrwał włócznię z mutka i pobiegł
do reszty. Zdziwiłam się, że nie widzę reszty, to znaczy grupy Anety.
Spojrzałam w stronę, z której mieli iść i zobaczyłam, że walczą z drugą grupą
mutków.
Darek wrzasnął
moje imię. Otrząsnęłam się. Spojrzałam w jego stronę. Wyciągał właśnie swoją
maczugę z piersi jakiegoś mutka. Ciężko mu szło, bo drugą ręką popychał w moją
stronę Piotrka. Chłopak był przerażony. Zobaczyłam, że jest bladozielony a na
spodniach ma mokrą plamę. Dobiegłam do niego.
Adam z Łukaszem
załatwili jednego mutka i dwa kolejne ich atakowały. Darek poleciał w ich
stronę. Piotrek zwymiotował gwałtownie.
Spojrzałam
ponownie w stronę grupy Anety. Ich sytuacja wyglądała lepiej, niż nasza.
Dopiero teraz zrozumiałam, że zaatakowała ich mniejsza grupa mutków. Widziałam,
o dziwo, Dorotę, która stanęła na wysokości zadania. Gdyby była to gra
komputerowa Dorota właśnie zdobyła by killing spree.
Nie
wiedziałam, co mam zrobić. Stałam koło Piotrka, który ciągle się trząsł i
klęczał w śniegu. Walka wydawała się kończyć i to na naszą korzyść.
Po
chwili zobaczyłam, że Dorota z Jankiem biegną w naszą stronę. Aneta z Zośką
zostały w tyle, widziałam, że Aneta się bacznie rozgląda.
Dorota
dobiegła do nas, odepchnęła mnie. Nie spodziewałam się tego, przewróciłam się. Chyba
adrenalina buzowała mi jeszcze w żyłach, bo zareagowałam agresywnie. Dopiero
Janek , który po chwili do nas dobiegł uspokoił mnie.
Walka
zdążyła się skończyć. Darek z resztą załatwili pozostałe mutki. Starałam się
nie patrzeć w ich stronę. Po chwili zebraliśmy się wszyscy wokół Piotrka. Gdy
podeszły do nas Zośka z Anetą zobaczyłam, że są całe, ale Zośka jest
roztrzęsiona i blada jak Piotrek.
Nikt
z nas nie był ranny, a przynajmniej nie poważnie. Nie licząc tego, że byliśmy
poobijani nic poważniejszego się nam nie stało.
Resztę
już znacie. Wyruszyliśmy stamtąd. Nie wiedzieliśmy, czy mutków jest więcej, czy
jesteśmy tam bezpieczni. Szybko przejrzeliśmy rzeczy i ruszyliśmy w drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz