czwartek, 19 czerwca 2014

Warszawa, 19 grudnia 2018 r.

Mam wrażenie, że wszyscy są zmęczeni do granic możliwości. Ostatnich kilka dni poświęciliśmy na przygotowanie nowego domu. Poszło nam zadziwiająco szybko mimo, iż nie pracowaliśmy wszyscy. Wydaje mi się, że chcieli jak najszybciej poczuć się choć trochę bezpiecznie.
Moje uczucia są bardzo mieszane. Z jednej strony jest tu bezpiecznie i spokojnie, jestem w miejscu, które znam i chyba zrobiliśmy wszystko, żebyśmy mogli tu żyć. Jednocześnie ciągle nie opuszcza mnie niepokój, że o czymś zapomnieliśmy, że coś przegapiliśmy, że nasze bezpieczeństwo znowu będzie zagrożone.
Na razie jakoś daję radę. Posprzątaliśmy cały dom, w piwnicy zrobiliśmy spiżarnię oraz zebraliśmy tam wszystkie potrzebne rzeczy. Ulokowaliśmy się na piętrze i poddaszu, podzieliliśmy się pokojami. Mi i Łukaszowi przypadł w udziale mały pokój na półpiętrze. Jestem zadowolona, mamy tu okno wychodzące na ulicę a dzięki temu, że pokój jest mały, nie tracimy ciepła.
Pomyślałam, że opiszę trochę jak wygląda nasz nowy dom. Co do starego, nie miałam takiej okazji – zanim zdążyłam napisać coś więcej o nas i naszym życiu wszystko wywróciło się też do góry nogami.
Jestem jednak trochę rozdarta, z jednej strony chciałabym opisać wszystko jak najlepiej, ale z drugiej nie ciągle nie mogę pozbyć się obaw. W ciągu ostatnich lat nauczyłam się, że największym zagrożeniem nie są tak naprawdę mutki, ale inni ludzie. Nie wszyscy, oczywiście. Są tacy, z którymi utrzymujemy stały kontakt, współpracujemy, ale są i tacy, z którymi nie chciałabym mieć nic do czynienia. Więc z jednej strony chciałabym opisać wszystko  z jak największymi detalami, z drugiej jednak obawiam się, że jeśli zeszyt trafiłby w niepowołane ręce, to dla bezpieczeństwa mojego i innych wolałabym, aby było tu jak najmniej szczegółów, które mogłyby przesądzić o naszym życiu.
Nie zagłębiając się więc w szczegóły: mieszkamy w domu gdzie jest piwnica, parter z kuchnią i salonem, niewielki pokój na półpiętrze, piętro z kilkoma pokojami i poddasze. Ten dom jest trochę większy, niż poprzedni. Ma to swoje plusy i minusy – jest w nim chłodniej, ale przynajmniej podzieliliśmy się pokojami tak, że każdy ma swój kąt. Niestety musimy ustawić od nowa całą swoją obronę, ale i z tym sobie poradzimy.
Zaczynają się pierwsze poważne dyskusje na temat co dalej. Jest grupa, która chce wrócić do starego domu po jak najwięcej rzeczy, są tacy, którzy twierdzą, że priorytetem jest poznanie okolicy i zasiedlenie się tu na dobre. Jestem w tej drugiej grupie. Nasz stary dom jest daleko stąd i podróż zimą będzie ciężka tym bardziej, że nie ma sensu, żebyśmy szli wszyscy. Lepiej poczekać, aż śnieg się rozpuści i spróbować znaleźć działający samochód – jest to możliwe a i bardzo przydatne. Wtedy będzie można przewieźć wszystkie rzeczy.
Darek ponadto uważa, że powinniśmy się skontaktować z ludźmi, z którymi wcześniej prowadziliśmy wymianę. Nie chce co prawda podawać im szczegółów naszej przeprowadzki, bardziej zależy mu na ostrzeżeniu ich, że pojawiły się mutanty (choć wszyscy mamy nadzieje, że zostawiliśmy je daleko za sobą) i ustaleniu nowych miejsc spotkań.

Ode mnie ciągle wymaga się bycia przewodnikiem i planowania. Choć od czasu, gdy odwiedzałam tu Julkę minęły lata, jestem jednak jedyna, która zna tutejsze okolice. Mam nadzieje, że teraz, gdy przeszukaliśmy najbliższe domy i rozrysowałam wszystkim mapy będę miała chwilę spokoju. Chciałabym, mimo wszystko, opisać to, co wydarzyło się, gdy postanowiliśmy ruszyć na patrol ze starego domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony