Jesteśmy.
Trasa, która w dawnym świecie zajęła by na piechotę może jeden dzień nam zajęła
tydzień. Ale w tamtych czasach moglibyśmy pojechać samochodem, autobusem. A
nawet, jeśli szlibyśmy na piechotę, moglibyśmy iść po prostej drodze, raźnym,
szybkim tempem. Nie musielibyśmy przedzierać się przez pola, omijać opuszczone
domy, ciemne lasy, zacierać każdy swój ślad. Ale udało się, to najważniejsze.
Zaprowadziłam
nas w znane mi miejsce. Gdy byłam nastolatką mieszkała tu moja koleżanka i
przyjeżdżałam do niej, gdy jej rodzice wychodzili z domu, aby imprezować. Miejsce
jest niezłe. Jeśli okaże się, że i okolica jest w porządku… mam nadzieje, że tu
zostaniemy. Na razie udało się nam wejść do domu. Jest pusty. Jako, że
najlepiej znam okolicę, mam obejść najbliższy teren i sprawdzić, czy jest tu
bezpiecznie. Zabieram ze sobą Anetę, Łukasza i Dorotę. Reszta zajmuje się Zośką
i Adamem.
Hej, z braku czasu przeczytałam dopiero kilka wpisów, ale cała historia wydaje mi się interesująca :) To taka postapokaliptystyczna wizja świata, tak? W wolnych chwilach na pewno zajrzę, by dokładniej się wczytać :)
OdpowiedzUsuńHej! Dzięki za komentarz :)
UsuńTak, to opowiadanie w konwencji postapo :) Bawię się narracją, to taki trochę eksperyment, bo rzadko piszę w narracji pierwszoosobowej.
Zapraszam do czytania, gdy tylko masz czas a jeśli będzie i ochota to nie wahaj się dzielić uwagami: wszelkie rady i opinie są dla mnie bardzo ważne :)
Pozdrawiam :)