czwartek, 24 kwietnia 2014

Warszawa, 6 grudnia 2018 r.

Ciągle pada. To już chyba trzeci czy czwarty dzień. Może piąty? Nie chce mi się sprawdzać. W ciągu dnia pilnie obserwujemy okolicę domu, siedzimy przy oknach i patrzymy. To trudne zadanie. Musimy siedzieć tak, żeby nie było nas widać. No i nie widać wszystkiego. A co najważniejsze jest nas za mało, nie jesteśmy w stanie obserwować całej okolicy. W domu jest 11 okien. Nas jest 9. A przecież nie możemy siedzieć cały dzień przy oknach a potem czuwać całą noc. Siedzimy na zmiany. Jak ktoś nie musi obserwować, to odpoczywa. Darek ciągle powtarza, że musimy być jak najbardziej spokojni i przede wszystkim wypoczęci. Mówi, że stres i zmęczenie są naszymi największymi wrogami.
Więc siedzimy na zmiany i gapimy się w te okna. Ciężko cokolwiek zobaczyć przez ten śnieg. Czasem po prostu sobie pada, tak fajnie, leniwie. W dawnym życiu lubiłam takie widoki – grube, powolnie opadające płatki śniegu kojarzyły mi się z jakimś bajowym krajobrazem. Jednak pogoda się czasem załamuje, przychodzi wiatr i robi się z tego śniegu porządna zamieć. Wtedy już nic nie widać. A przecież i tak musimy siedzieć w kącie i obserwować to, co dzieje się na zewnątrz z ukrycia. Nie możemy siedzieć w oknach i pokazywać się.
Nie wiemy, czy mutki poszły za Bartkiem. I czy jeśli tu przyszły, to czy nadal tu siedzą. Na zewnątrz jest cicho, biało i pusto.
Boję się. Naprawdę się boję. Wiele razy byłam w trudnej sytuacji ale te ostatnie kilka dni są jakieś straszne. Mieszkamy tu już prawie rok. Przez ten czas było różnie, czasem brakło jedzenia czy innych potrzebnych rzeczy. Zdarzyło się nam raz czy dwa o coś pokłócić. Ale mieliśmy schronienie. Dach nad głową, ściany chroniące przed wiatrem i innymi niebezpieczeństwami. Dom stał się naszym Domem, takim prawdziwym.
Kurwa, zdarzało się, że było źle, no zdarzało. Raz Janek z Piotrusiem spotkali w lesie wilki. Było krucho. Janek po dziś ma blizny na rękach i piersi a Piotrek na twarzy. Ale przegoniliśmy wilki, a ich rany nie były poważne. Udało się nam je opatrzyć, oczyścić. Nie wdało się zakażenie, nie zachorowali. Zostały blizny, był wtedy strach i niepokój, ale przeżyli i było dobrze. A teraz… kurwa, straciliśmy Bartka i Karola. Tak naprawdę. Do końca.
I nie wiadomo, czy Dom jest bezpiecznym miejscem. Czy możemy tu zostać. Boję się, naprawdę się boję. Po wszystkim co widziałam w czasie wojny te ostatnie miesiące były takim pierwszym krokiem ku poprawie, ku lepszemu. A teraz czuję się, jakby to było kruche kłamstwo, które bardzo prosto zostało złamane.
Ten strach i niepewność mnie dobijają. Zaczynam się dusić w Domu. Nie otwieramy okien. Nie wychodzimy. Czasem czuję uścisk w piersi i naglącą potrzebę ucieczki. Mam ochotę wybiec na zewnątrz i odetchnąć pełną piersią. Wydaje mi się, że się duszę, że tu już nie ma powietrza. Boże, ja
Musiałam zrobić przerwę. Znowu złapało mnie to poczucie, że się duszę, musiałam coś ze sobą zrobić. Ciężko jest zapanować nad samym sobą, gdy nie ma się żadnej swobody. Poprosiłam wszystkich, żebyśmy dziś usiedli i naradzili, co dalej. Nie możemy tu siedzieć zamknięci w nieskończoność. Musimy coś postanowić – albo sprawdzić okolicę, albo iść dalej, nie wiem. Zobaczę, jakie pomysły mają inni, jak czują. Mam wrażenie, że Janek z Dorotą nie będą chcieli podejmować żadnego ryzyka. Obawiam się, że dogadanie się z nimi może być najcięższe. Ale rozumiem to, oni mają Piotrka, martwią się o niego. To już co prawda duży chłopak i solidnie zahartowany, jest silny, poradzi sobie w różnych sytuacjach. Ale rozumiem, że mogą się o niego martwić i to może zaważyć na ich decyzjach.

Muszę się uspokoić. Zebrać myśli. Zaraz moja kolej na siedzenie przy oknie. Będę patrzeć na furtkę na ostatniej zmianie, aż nie zrobi się ciemno. To pewnie za jakąś godzinę. Potem przyjdzie pewnie czas na naradę. Mam nadzieje, że przeżyjemy dzisiejszą noc.

2 komentarze:

  1. O matko jak się rozpisałaś:) w wolnej chwili zacznę czytać obiecuję:)! a ten link to do czego służy:>? (patreon)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie jest aktywny ten mój patreon ;) Ale to jest takie coś jak kickstarter z tą różnicą, że zamiast zbierać jednorazowo na jakąś akcję to ktoś może zostać moim patronem i wspomagać mnie miesięcznie wybraną kwotą pieniędzy - a ja za to tworzę. To tak w skrócie :)

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony